Przejdź do głównej zawartości

dwa i trzy

 -   należy do ciebie, tak ten dom i wszyscy jego mieszkańcy są twoją własnością. Skoro zaś pragniesz w swym sercu, aby moja córka, Hebron, została żoną ulubieńca twego, Tutmozisa, więc niech tak będzie...

Teraz faraon opowiedział Antefowi, że Tutmozis ma dwadzieścia talentów rocznej płacy ze skarbu i znaczne dobra własne w różnych nomesach. Zaś dostojny Antef oświadczył, że jego jedyna córka Hebron będzie miała pięćdziesiąt talentów rocznie tudzież prawo korzysta- nia z dóbr ojca w tych nomesach, w których na dłuższy czas zatrzyma się dwór królewski.

A ponieważ Antef nie miał syna, więc cały jego ogromny i nie zadłużony majątek musiał kiedyś przejść na Tutmozisa wraz z urzędem nomarchy Teb, o ile zgadzałoby się to z wolą jego świątobliwości.

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

 

Strony

Wpisy

 

Strony

Wpisy

Strony

Wpisy

Strony

Po ukończeniu układów wszedł z dziedzińca Tutmozis i podziękował Antefowi naprzód za to, że takiemu jak on nędzarzowi oddaje swoją córkę, a po wtóre - że ją tak pięknie wycho- wał. Zarazem umówiono się, że ceremonia zaślubin odbędzie się w ciągu kilku dni. Tutmozis bowiem, jako dowódca gwardii, nie ma czasu na zbyt długie uroczystości wstępne.

-   Życzę ci szczęścia, mój synu - zakończył z uśmiechem Antef - tudzież wielkiej cierpli- wości. Albowiem ukochana córka moja, Hebron, ma już dwadzieścia lat, jest pierwszą ele- gantką w Tebach i przywykła posiadać swoją wolę...

Na bogi!... mówię ci, że moja władza nad Tebami zawsze kończyła się przy furcie ogro- dów mojej córki. I lękam się, że twoje jeneralstwo nie większe zrobi na niej wrażenie.

Z kolei szlachetny Antef zaprosił swoich gości na wspaniałą ucztę, w czasie której ukazała się piękna Hebron z wielkim orszakiem towarzyszek.

W sali jadalnej stało mnóstwo stolików na dwie i cztery osoby tudzież jeden większy stół na wzniesieniu dla faraona. Aby uczcić Antefa i swego ulubieńca, jego świątobliwość zbliżył się do Hebron i zaprosił ją do swego stołu.

Panna Hebron była rzeczywiście piękna, a robiła wrażenie osoby doświadczonej, co w Egipcie nie stanowiło osobliwości. Ramzes prędko spostrzegł, że narzeczona wcale nie zwra-


ca uwagi na przyszłego małżonka, ale za to posyła wymowne spojrzenia w stronę jego, fara- ona.

I to także nie było dziwem w Egipcie.

Gdy goście zasiedli przy stolikach, gdy odezwała się muzyka, a tancerki zaczęły roznosić między biesiadnikami wino i kwiaty, Ramzes odezwał się:

-  Im dłużej patrzę na ciebie, Hebron, tym więcej zdumiewam się. Gdyby tu wszedł kto ob- cy, uważałby cię za boginię albo arcykapłankę, ale nigdy za szczęśliwą narzeczoną.

-   Mylisz się, panie - odparła. - W tej chwili jestem szczęśliwą, ale nie z mego narzeczeń- stwa...

-  Jak to może być?... - przerwał faraon.

-   Małżeństwo nie nęci mnie i z pewnością wolałabym zostać arcykapłanką Izydy aniżeli żoną...

-  Więc dlaczego wychodzisz za mąż?

-   Robię to dla ojca, który koniecznie chce mieć spadkobiercę swej sławy... Głównie zaś dlatego, że ty tak chcesz, panie...

-  Mógłżeby ci się nie podobać Tutmozis?

-    Tego nie mówię. Tutmozis jest piękny, jest pierwszym elegantem w Egipcie, ładnie śpiewa i bierze nagrody na igrzyskach. Jego zaś stanowisko dowódcy gwardii waszej świąto- bliwości należy do najpierwszych w kraju.

Mimo to, gdyby nie prośby ojca i twój rozkaz, panie, nie zostałabym jego żoną... Choć i tak nie będę nią!... Tutmozisowi wystarczy mój majątek i tytuły po moim ojcu, a resztę znaj- dzie u tancerek.

-  I on wie o swoim nieszczęściu? Hebron uśmiechnęła się.

-   On od dawna wie, że choćbym nie była córką Antefa, ale ostatniego paraszyty, jeszcze nie oddałabym się człowiekowi, którego nie kocham. A pokochać mogłabym tylko wyższego od siebie.

-  Mówisz to naprawdę?.. - dziwił się Ramzes.

-   Mam przecież dwadzieścia lat, więc już od sześciu lat otaczają mnie wielbiciele. Prędko jednak poznałam ich wartość... A dziś wolę słuchać rozmowy uczonych kapłanów aniżeli śpiewów i oświadczyn eleganckiej młodzieży.

-   W takim razie nie powinienem siedzieć przy tobie, Hebron, bo nawet nie jestem elegan- tem, a już wcale nie posiadam mądrości kapłańskiej...

-   O, ty, panie, jesteś czymś większym... - odparła mocno rumieniąc się. - Ty jesteś wódz, który odniósł zwycięstwo... Ty jesteś porywczy jak lew, bystry jak sęp... Przed tobą miliony upadają na twarz, a państwa drżą... Alboż nie wiemy, jaką trwogę budzi w Tyrze i Niniwie twoje imię? Bogowie mogliby zazdrościć twojej potęgi...

Ramzes zmięszał się.

-  O Hebron, Hebron... Gdybyś wiedziała, jaki niepokój zasiewasz w moim sercu!...

-   Dlatego - mówiła - godzę się na małżeństwo z Tutmozisem... Będę bliższą waszej świą- tobliwości i choć co kilka dni będę widywała ciebie, panie...

To powiedziawszy - wstała od stolika i odeszła.

Postępek jej spostrzegł Antef i wylękniony przybiegł do Ramzesa.

-   O panie! - zawołał - czy moja córka nie powiedziała czego niestosownego?... To niepo- hamowana lwica...

-   Uspokój się - odparł faraon. - Twoja córka jest pełna mądrości i powagi. Wyszła zaś, bo spostrzegła, że wino waszej dostojności zbyt silnie rozwesela biesiadników.

Rzeczywiście w sali jadalnej panował wielki hałas, tym bardziej że Tutmozis porzuciwszy rolę wicegospodarza zrobił się najbardziej ożywionym biesiadnikiem.


-   Poufnie rzeknę waszej świątobliwości - szepnął Antef - że biedny Tutmozis bardzo bę- dzie musiał pilnować się wobec Hebron...

Ta pierwsza uczta przeciągnęła się do rana. Wprawdzie faraon zaraz wyjechał, lecz inni zostali - z początku na krzesłach, później na posadzkach... Aż wreszcie musiał Antef wozami rozesłać ich do domów, niby rzeczy martwe.

W kilka dni odbyła się uroczystość zaślubin.

Do pałacu Antefa zeszli się arcykapłani Herhor i Mefres, nomarchowie sąsiednich nome- sów i najwyżsi dostojnicy miasta Tebów. Później przyjechał na dwukolnym wozie Tutmozis otoczony oficerami gwardii, a na końcu - jego świątobliwość Ramzes XIII.

Towarzyszyli panu: wielki pisarz, naczelnik łuczników, naczelnik konnicy, wielki sędzia, wielki skarbnik, arcykapłan Sem i generałowie-adiutanci.

Gdy wspaniałe to zgromadzenie znalazło się w sali przodków najdostojniejszego Antefa, ukazała się Hebron w białych szatach, z licznym orszakiem przyjaciółek i służebnic. Wów- czas ojciec jej, spaliwszy kadziło przed Amonem, posągiem swego ojca i - siedzącym na wzniesieniu Ramzesem XIII, oświadczył, że córkę swoją Hebron uwalnia spod opieki i ofia- ruje jej posag. Przy czym podał jej w złotej puszce odnośny akt spisany na papirusie wobec sądu.

Po krótkiej przekąsce panna młoda wsiadła do kosztownej lektyki niesionej przez ośmiu urzędników nomesu. Przed nią szła muzyka i śpiewacy, dokoła lektyki dostojnicy, a za nimi wielki tłum ludu. Cały ten orszak posuwał się ku świątyni Amona, przez najpiękniejsze ulice Tebów, wśród tłumu tak licznego jak na pogrzebie faraona.

W świątyni lud został za murem, a państwo młodzi, faraon i dygnitarze weszli do sali ko- lumnowej. Tu Herhor spalił kadzidła przed zasłoniętym posągiem Amona, kapłanki wykonały święty taniec, a Tutmozis przeczytał z papirusa akt następujący:

-  „Ja, Tutmozis, dowódca gwardii jego świątobliwości Ramzesa XIII, biorę ciebie, Hebron, córkę nomarchy tebańskiego, Antefa, za żonę. Daję ci zaraz sumę dziesięciu talentów za to, żeś żoną moją być zechciała. Na ubranie twoje przeznaczam ci trzy talenty rocznie, a na wy- datki domowe po talencie co miesiąc. Z dzieci, które mieć będziemy, syn najstarszy będzie spadkobiercą majątku, jaki dziś posiadam i w przyszłości nabyć mogę. Jeżelibym nie żył z tobą, rozwiódł się i inną pojął żonę, będę obowiązanym do wypłacenia ci czterdziestu talen- tów, jakową sumę opieram na majątku moim. Syn nasz, gdy obejmie majątek, będzie obowią- zany płacić ci piętnaście talentów rocznie. Dzieci zaś spłodzone z inną żoną nie będą miały prawa do majątku pierworodnego syna naszego.” *

Teraz wystąpił wielki sędzia i w imieniu Hebron przeczytał akt, w którym młoda pani obiecuje: dobrze karmić i odziewać małżonka swego, dbać o jego dom, rodzinę, służbę, in- wentarz i niewolników, i powierza temuż małżonkowi zarząd majątkiem, jaki otrzymała i otrzyma od ojca.

Po odczytaniu aktów Herhor podał Tutmozisowi puchar wina.

Pan młody wypił połowę, panna Hebron umoczyła usta, po czym oboje spalili kadzidła przed purpurową zasłoną.

Opuściwszy świątynię Amona tebańskiego państwo młodzi i ich wspaniały orszak udali się przez aleję sfinksową do królewskiego pałacu. Gromady ludu i żołnierzy witały ich okrzyka- mi rzucając na drogę kwiaty.

Tutmozis dotychczas mieszkał w komnatach faraona. Lecz w dniu wesela pan darował mu piękny pałacyk, w głębi ogrodów, otoczony lasem fig, mirtów i baobabów, gdzie młodzi mał- żonkowie mogli przepędzać dni szczęścia, ukryci przed ludzkim okiem, jakby odcięci od świata. W spokojnym tym zakątku tak rzadko pokazywali się ludzie, że nawet ptaki nie ucie- kały przed nimi.

Gdy nowożeńcy i goście znaleźli się w nowym mieszkaniu, nastąpiła ceremonia ślubu ostateczna.


Tutmozis ujął za rękę Hebron i podprowadził ją do ognia płonącego przed posągiem Izydy. Wtedy Mefres wylał na głowę panny łyżkę świętej wody, Hebron dotknęła ręką ognia, a Tut- mozis podzielił się z nią kawałkiem chleba i na palec włożył jej swój pierścień na znak, że od tej pory zostaje panią majątku, sług, trzód i niewolników pana młodego.

Przez ten czas kapłani śpiewali hymny weselne i obnieśli posąg boskiej Izydy po całym domu. Kapłanki zaś wykonały święte tańce.

Dzień ten zakończył się widowiskami i wielką ucztą, podczas której wszyscy spostrzegli, że Hebron ciągle towarzyszyła faraonowi, a Tutmozis trzymał się od niej z daleka i tylko czę- stował gości.

Gdy zeszły gwiazdy, święty Herhor opuścił ucztę, a wkrótce po nim wymknęło się kilku najwyższych dostojników. Zaś około północy w podziemiach świątyni Amona zebrały się następujące czcigodne osoby: arcykapłani Herhor, Mefres i Mentezufis, najwyższy sędzia Tebów tudzież naczelnicy nomesów Abs, Horti i Emsuch.

Mentezufis obejrzał grube kolumny, zamknął drzwi, pogasił światła, i została w niskiej komnacie tylko jedna lampa płonąca przed posążkiem Horusa. Dostojnicy zasiedli na trzech kamiennych ławach, a nomarcha Absu rzekł:

-  Gdyby mi kazano określić charakter jego świątobliwości Ramzesa XIII, zaiste! nie potra- fiłbym tego uczynić...

-  Wariat! - wtrącił Mefres.

-  Czy wariat, nie wiem - odparł Herhor. - W każdym razie człowiek bardzo niebezpieczny. Asyria już dwa razy przypominała nam o ostatecznym traktacie, a dziś, jak słyszę, zaczyna niepokoić się zbrojeniem Egiptu...

-  O to mniejsza - rzekł Mefres. - Gorsze bowiem jest, że ten bezbożnik naprawdę myśli na- ruszyć skarby Labiryntu...

-   A ja bym sądził - odezwał się nomarcha Emsuchu - że gorsze są obietnice porobione chłopom. Dochody państwa i nasze stanowczo zachwieją się, jeżeli pospólstwo zacznie świętować co siódmy dzień... A gdyby jeszcze faraon nadał im grunta.

-  On gotów to zrobić - szepnął najwyższy sędzia.

-   Czy aby gotów?... - spytał nomarcha Horti. - Mnie się zdaje, że on tylko chce pieniędzy.

Gdyby mu więc ustąpić coś ze skarbów Labiryntu...

-   Nie można - przerwał Herhor. - Państwu nie grozi żadne niebezpieczeństwo, tylko fara- onowi, a to - nie wszystko jedno. Po wtóre - jak grobla póty jest mocna, dopóki nie przeniknie jej choćby strumyk wody, tak

Labirynt dopóty jest pełen, dopóki nie ruszymy z niego pierwszej sztaby złota. Po niej wszystko pójdzie...

Wreszcie - kogóż zasilimy skarbami bogów i państwa?... Oto młodzieńca, który pogardza wiarą, upokarza kapłanów i buntuje lud. Nie jestże on gorszym od Assara?... Bo ten jest wprawdzie barbarzyńcą, ale szkody nam nie robi.

-   Nieprzystojną jest rzeczą, aby faraon tak jawnie zalecał się do żony swego ulubieńca już w dniu ślubu... - odezwał się zamyślony sędzia.

-  Hebron sama go ciągnie! - rzekł nomarcha Horti.

-   Każda kobieta wabi wszystkich mężczyzn - odpowiedział nomarcha Emsuchu. - Lecz na to dany jest rozum człowiekowi, aby nie popełniał grzechu...

-   Alboż faraon nie jest mężem wszystkich kobiet w Egipcie? - szepnął nomarcha Abs. - Grzechy wreszcie należą do sądu bogów, a nas obchodzi tylko państwo...

-   Niebezpieczny!... niebezpieczny!... - mówił nomarcha Emsuchu, trzęsąc rękoma i głową.

-   Nie ma żadnej wątpliwości, że pospólstwo jest już rozzuchwalone i lada chwilę podniesie bunt. A wówczas żaden arcykapłan ani nomarcha nie będzie pewny nie tylko władzy i mająt- ku, ale nawet życia...

-  Na bunt mam sposób - wtrącił Herhor.


-  Jaki?

-    Przede wszystkim - odezwał się Mefres - buntowi można zapobiec, jeżeli mędrszych spomiędzy pospólstwa oświecimy, że ten, który obiecuje im wielkie ulgi, jest wariatem.

-   Najzdrowszy człowiek pod słońcem! - szepnął nomarcha Horti. - Trzeba tylko wyrozu- mieć: o co mu chodzi?

-  Wariat! wariat... - powtarzał Mefres. - Jego przyrodni brat starszy już udaje małpę i pije z paraszytami, a on zacznie to robić lada dzień.

-   Jest to zły i niedorzeczny sposób ogłaszać za wariata człowieka przytomnego - zabrał głos nomarcha Horti. - Bo gdy lud zmiarkuje kłamstwo, przestanie nam wierzyć we wszyst- kim, a wówczas nic nie powstrzyma buntu.

-  Jeżeli ja mówię, że Ramzes jest wariatem, muszę mieć na to dowody rzekł Mefres. - A te- raz posłuchajcie.

Dostojnicy poruszyli się na ławach.

-   Powiedzcie mi - ciągnął Mefres - czy człowiek zdrowego rozumu ośmieli się będąc na- stępcą tronu walczyć publicznie z bykiem wobec kilku tysięcy Azjatów? Czy rozsądny książę, Egipcjanin, będzie po nocy włóczył się do świątyni fenickiej?... Czy bez powodu zepchnie do rzędu niewolnic pierwszą swoją kobietę, co nawet było przyczyną śmierci jej i dziecka?...

Obecni zaszemrali ze zgrozy.

-   Wszystko to - mówił arcykapłan - widzieliśmy w Pi-Bast, jak również ja i Mentezufis byliśmy świadkami pijackich uczt, na których już półobłąkany następca bluźnił bogom i znieważał kapłanów...

-  Tak było - wtrącił Mentezufis.

-   A jak mniemacie - prawił zapalając się Mefres - czy człowiek zdrowy na umyśle będąc naczelnym wodzem opuści armię, ażeby uganiać się po pustyni za kilkoma libijskimi bandy- tami?

Pomijam mnóstwo rzeczy drobniejszych, choćby pomysł nadania chłopom świąt i ziemi, lecz pytam was: czy mogę nazywać przytomnym człowieka, który popełnił tyle występnych niedorzeczności, bez powodu, oto tak sobie!...

Obecni milczeli, nomarcha Horti był zafrasowany.

-   Nad tym trzeba zastanowić się - wtrącił najwyższy sędzia - ażeby nie stała się krzywda człowiekowi...

Tu odezwał się Herhor:

-  Święty Mefres wyrządza mu łaskę - rzekł stanowczym tonem - poczytując go za wariata.

W przeciwnym bowiem razie musielibyśmy uważać Ramzesa za zdrajcę...

Obecni poruszyli się z niepokojem.

Tak, człowiek nazywany Ramzesem XIII jest zdrajcą, bo nie tylko wybiera sobie szpie- gów i złodziei, ażeby odkryli drogę do skarbów Labiryntu, 

Komentarze

  1. I think this is an informative post and it is very beneficial and knowledgeable. Therefore, I would like to thank you for the endeavors that you have made in writing this article. Also check how to cash a check online

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

tylko jeden

  -    palma w pustyni, szczególniej dziś, kiedy mój głuchoniemy poszedł z koszem do Memfisu, użebrać co dla matki Re i jej kapłana. -   I nie przykro ci?... -   Mnie?... - zawołał Menes. - Przez czas, kiedyśmy się nie widzieli, wydarłem bogom kilka tajemnic, których nie odstąpiłbym za obie korony Egiptu!... -   Czy to sekret?... - zapytał Pentuer. -    Co za sekret?... Przed rokiem dokończyłem pomiarów i rachunków odnoszących się do wielkości ziemi... -   Co to znaczy? Wpisy Free GOG Game Sang Froid Free GOG Game Giveaway Jotun Free GOG Game Giveaway CAYNE Free GOG Game Flight of the Amazon Queen Free GOG Game Ultima 4 Steam Game DHL Free Key Giveaway Septerra Core Giveaway GOG Game Beneath a Steel Sky Homefront Steam Game Free Key humblebundle Giveaway Knightshift Steam Game DHL Free Key Giveaway Giveaway Steam Game Free Key Total War Warhammer Free Origin Game Mass Effect 2 Giveaway Free Origin Game Syberia II Giveaway GOG Game Oddworld Free Giveaway Steam G